Igrzyska Olimpijskie Tokyo 2020
Olimpijskie wspomnienia
2. Izolacja
Koronawirus oprócz strachu zmienił też nasze realia w trakcie trwania samych Igrzysk.
W Japonii byliśmy wielokrotnie, pierwszy raz na cztery lata przed planowanym startem Igrzysk. Znaliśmy warunki mieszkaniowe, byliśmy przygotowani pod kątem żywienia, bowiem ciężko w japońskich sklepach znaleźć produkty które znamy w domu. Mięliśmy swoje sprawdzone rutyny.
Co nas zaskoczyło? Całkowity zakaz opuszczania wioski olimpijskiej, którą dla żeglarzy był specjalnie dostosowany hotel. Zakaz obejmował nawet wyjście poza mury hotelu, na przylegający ogród. Nasze życie codzienne ograniczone było do pokoju, korytarzy i stołówki. Ze względu na to, że każdy musiał obowiązkowo mieszkać w wiosce, lub innych kontrolowanych hotelach, nasze plany aby na czas Igrzysk mieszkać w osobnych pokojach… ograniczyły się do planów. Rzeczywistość postawiła przed nami wyzwanie dzielenia przez miesiąc maleńkiego pokoju (wszystkie większe były już zajęte w momencie kiedy dotarłyśmy do Japonii).
Pokój był na tyle mały, że aby zmieścić nasze torby musiałyśmy usunąć część mebli. Mimo wszystko, na koniec dnia cieszyłyśmy się, że z Jolą się lubimy, bo w innym przypadku byłaby to znacząca przeszkoda na drodze do psychicznej regeneracji.
Znając swoje położenie, świadomie decydowałyśmy się na to aby jak najpóźniej wracać do hotelu, większość czasu spędzając w olimpijskiej marinie gdzie przynajmniej można było pooddychać świeżym powietrzem (przez maskę), trochę pospacerować i pożartować z resztą ekipy.
Między hotelem, a mariną mogliśmy podróżować tylko specjalnie wyznaczonymi autobusami. Jedyny kontakt z Japończykami (nie będącymi wolontariuszami) mięliśmy przez szybę autobusu. Wielu z nich stało wzdłuż naszej trasy i nam machało, czasami witali nas flagami. Z naszej perspektywy wyglądało to tak, że życie za szybą autobusu toczyło się normalnie. W ciągu dnia tłumy Japończyków gromadziły się na plaży pobierając lekcje surfingu, wieczorem spotykali się w barach i restauracjach. Przechodziło nam przez myśl: kto jest dla kogo zagrożeniem? Japończycy dla nas, czy my dla Japończyków? Odpowiedź jest chyba jasna…